Niewykorzystany potencjał czy nostalgia? recenzja koncertu Take That w Łodzi
13 października 2024 roku był wyjątkowym dniem dla fanów Take That, gdyż po raz pierwszy zespół zawitał do Polski, by zagrać koncert w łódzkiej Atlas Arenie. Pomimo długiego oczekiwania i nadziei na niezapomniany wieczór, wrażenia z koncertu nie były jednoznacznie pozytywne. Z jednej strony można było poczuć atmosferę nostalgii, lecz z drugiej – nie obyło się bez zaskakujących i momentami wręcz irytujących rozwiązań organizacyjnych.
Krzesła na płycie – niespodzianka dla fanów
Koncert, choć wyczekiwany przez polskich fanów od lat, zaskoczył wielu swoją organizacją. Na płycie, gdzie zazwyczaj widzimy tłum ludzi tańczących i śpiewających razem z zespołem, tym razem rozstawiono krzesła, pomysł rodem z koncertów takich jak Andrea Bocelli. Dla niektórych fanów był to nie do końca zrozumiały ruch, zważywszy na charakter muzyki Take That, który sprzyja raczej aktywnej zabawie niż siedzeniu. Część widzów nie wytrzymała i zamiast siedzieć, ruszyła pod scenę, gdzie mogli bawić się na stojąco i cieszyć się najlepszym widokiem na swoich idoli. Dla nich koncert stał się bardziej emocjonującym doświadczeniem, choć sam sposób organizacji nie każdemu przypadł do gustu.
Akredytacja na ostatnią chwilę i problemy
Nasza redakcja otrzymała informację o akredytacji o godzinie 12:30 w dniu koncertu, co, mówiąc delikatnie, nie ułatwiło sprawy. Dowiedzieliśmy się, że mogliśmy nagrywać i fotografować tylko trzy pierwsze utwory, co mocno ograniczało nasze możliwości dokumentacyjne. Byliśmy zmuszeni sami kupić bilety i zająć się nagrywaniem wideo oraz robieniem zdjęć na własną rękę, co, jak się później okazało, nie było łatwym zadaniem. Duża część ludzi na trybunach wyrażała swoje niezadowolenie naszymi próbami nagrywania. Kilka osób wprost nas zaczepiało i szturchało, a nawet przeszkadzało w dokumentowaniu występu, co wprowadziło nieco negatywnej atmosfery.
Po ostatnim utworze, szybko zebraliśmy się na pociąg. Szukając najbliższego wyjścia, zapytałem stewarda o drogę. Przemiły Pan odpowiedział: „tam, gdzie Pan wchodził”. Rola stewarda podczas koncertów to jednak znacznie więcej niż wskazywanie wyjścia – to osoby odpowiedzialne za bezpieczeństwo, komfort i płynność organizacyjną wydarzenia. Dbają o przestrzeganie zasad, pomagają widzom znaleźć swoje miejsca, a w razie potrzeby służą pomocą. To właśnie dzięki ich obecności fani mogą czuć się swobodnie i w pełni cieszyć się koncertem, wiedząc, że w razie problemów, mogą liczyć na wsparcie.ł”.
Koncert Take That w Łodzi – wideo mix
Poniżej znajduje się link do wideo które dla Was zrealizowaliśmy. Mimo braku akredytacji dziennikarskiej udało nam się nagrać prawie 5 minut materiału. Korzystając z prawa do cytatu z Prawa Prasowego materiał możecie zobaczyć po kliknięciu w obrazek poniżej.
Skromna frekwencja na koncercie
Koncert w Atlas Arenie, która może pomieścić około 13 400 osób, wypełnił się tylko częściowo. Większość miejsc na trybunach była pusta, a płyta była zajęta zaledwie w połowie. Organizatorzy, agencja Prestige MJM, nie udostępnili jeszcze oficjalnych danych o liczbie sprzedanych biletów, ale gołym okiem było widać, że frekwencja nie była imponująca. Pomimo tego, wśród obecnych panowała mieszanka euforii i nostalgii, co stanowiło wyjątkowe doświadczenie dla wielu fanów, którzy czekali na ten moment 34 lata.
Zróżnicowany repertuar i energia sceniczna
Pomimo wszystkich niedociągnięć, koncert można zaliczyć do udanych pod kątem muzycznym. Take That zaserwowało publiczności mieszankę swoich największych hitów oraz utworów z najnowszego albumu „This Life”. Na scenie zabrzmiały takie klasyki jak „Back For Good”, „Relight My Fire” oraz „How Deep Is Your Love”. Nowe utwory zostały ciepło przyjęte, a zespół udowodnił, że nadal ma w sobie energię, której oczekiwali fani. Wokalne popisy Gary’ego, Howarda i Marka, choć momentami wydawały się nieco wymuszone, wciąż potrafiły wzruszyć i porwać widownię do wspólnego śpiewania.
„Płyta pełna nostalgii”
Nie można zaprzeczyć, że koncert Take That w Łodzi miał swój urok. Przez wiele lat zespół zdobywał serca fanów na całym świecie i choć w składzie brakuje Robbiego Williamsa i Jasona Orange, który walczy z depresją , panowie pokazali, że potrafią radzić sobie bez nich. Pod sceną zgromadzili się nie tylko długoletni fani zespołu, ale również nowi słuchacze, którzy dopiero teraz odkryli muzykę Take That. Emocje mieszały się z nostalgią, gdy publiczność wspólnie śpiewała takie przeboje jak „Never Forget” i „Rule the World”.
Andrzej Piaseczny – polski akcent wieczoru
Przed gwiazdą wieczoru na scenie pojawił się Andrzej Piaseczny, który jako support dostarczył widzom chwil wzruszenia i wprowadził ich w odpowiedni nastrój. Piaseczny, znany z zespołu Mafia, doskonale wpisał się w klimat wieczoru, prezentując utwory, które nawiązywały do czasów, kiedy boysbandy rządziły listami przebojów. Jego występ spotkał się z ciepłym przyjęciem i stanowił idealne wprowadzenie do głównej części koncertu.
Lista piosenek śpiewanych na koncercie Take That
- Greatest Day
- Giants
- Everything Changes
- Shine
- A Million Love Songs
- I Found Heaven
- Pray
- How Deep Is Your Love?
(Bee Gees cover) - Patience
- The Flood
- Get Ready for It
- Windows
- This Life
- Relight My Fire (Dan Hartman cover)
- These Days
- Hold Up a Light
- Back for Good
- Never Forget
- Rule the World
Zakończenie i mieszane odczucia
Podsumowując, pierwszy koncert Take That w Polsce był zarówno świętem nostalgii, jak i okazją do powrotu do przeszłości. Choć organizacja wydarzenia pozostawiała wiele do życzenia, a frekwencja była daleka od oczekiwań, muzyczna strona wieczoru z pewnością przypadła do gustu wielu fanom. Dla niektórych, niezadowalająca liczba widzów i niewygodne krzesła na płycie były powodem do rozczarowania, lecz inni skupili się na radości z możliwości zobaczenia na żywo swoich idoli.
Wnioski
Nie da się ukryć, że koncert Take That w Łodzi pokazał zarówno jasne, jak i ciemne strony tego typu wydarzeń. Choć sam zespół dostarczył publiczności chwile wzruszenia i muzyczne uniesienia, problemy organizacyjne oraz niska frekwencja z pewnością odbiły się na ogólnym odbiorze koncertu. Miejmy nadzieję, że kolejna wizyta Take That w Polsce – o ile taka się odbędzie – przebiegnie z większą dbałością o szczegóły organizacyjne, a atmosfera będzie jeszcze lepsza. Tak czy inaczej, dla polskich fanów ten wieczór na długo pozostanie w pamięci jako niezapomniane spotkanie z muzyczną legendą. Pytanie jakie sobie stawiam to czy zespół pojawi się ponownie w Polsce po tym jak zobaczył tak mało entuzjastów na płycie.
Co o tym myślisz? Skomentuj!