W Parlamencie Europejskim miało miejsce głosowanie, które unaoczniło, jak dalece konserwatywni politycy są w stanie się posunąć, by unikać niewygodnych tematów. Tym razem delegacja Platformy Obywatelskiej (PO) głosowała przeciwko wnioskowi o uzupełnienie sesji plenarnej PE o debatę na temat praw reprodukcyjnych w Polsce. Stając ramię w ramię z przedstawicielami skrajnej prawicy i konserwatywnymi ugrupowaniami, PO-PSL zdecydowała się na zaskakującą koalicję. Czego obawiali się eurodeputowani PO? I co skłoniło ich do tak kontrowersyjnego sojuszu? Odpowiedzi na te pytania prowadzą do wniosku, że był to krok w kierunku „paktu z diabłami.”
PO i koalicja z ekstremistami
Frakcja liberałów w Parlamencie Europejskim, znana jako Odnowić Europę, złożyła wniosek o zorganizowanie debaty na temat sytuacji aborcji w Polsce, w związku z niedawnym raportem ONZ. Raport ten stwierdzał, że polskie przepisy łamią prawa kobiet, co powinno wywołać dyskusję na forum międzynarodowym. Jednak wniosek ten upadł, a odpowiedzialność za to spoczywa w dużej mierze na europejskiej frakcji PO-PSL.
Decyzja PO wywołała falę krytyki, zwłaszcza że w praktyce oznaczała wspólne głosowanie z ekstremistami, takimi jak Viktor Orbán, Marine Le Pen oraz Giorgia Meloni. Odmowa przeprowadzenia debaty na temat aborcji to nie tylko znak braku wsparcia dla praw kobiet, ale również dowód na polityczne kalkulacje, które stawiają polskich polityków w jednym rzędzie z najbardziej kontrowersyjnymi postaciami sceny europejskiej. Współpraca z takimi liderami, będącymi symbolem nieliberalnych wartości, jest trudna do zaakceptowania dla tych, którzy mieli nadzieję, że PO stanowi alternatywę dla polityki PiS.
Strach przed prawdą?
Zachowanie PO w Parlamencie Europejskim sugeruje, że partia może obawiać się, iż debata na temat aborcji otworzyłaby stare rany i ukazała niedociągnięcia w ich własnej historii rządzenia. Możliwe, że eurodeputowani PO po prostu nie chcieli, by przypomniano im i obywatelom, że ich partia – gdy była u władzy – nie zrobiła wiele, by poprawić sytuację praw kobiet w Polsce. Obietnice, które padały przed wyborami, nie zostały spełnione, a ich efekty to kolejne rozczarowanie dla kobiet.
PO wyraźnie unika konfrontacji z własną przeszłością i być może z obawą patrzy na swoje niedociągnięcia w kwestiach praw kobiet. Jak można interpretować to głosowanie? Można dojść do wniosku, że jest to wynik wewnętrznych podziałów i lęków przed rozliczeniem się z przeszłością, szczególnie wobec kwestii aborcji.
Skąd ta koalicja? Motywacje i kalkulacje polityczne
Zaskakująca decyzja PO-PSL, by zagłosować razem z takimi postaciami jak Viktor Orbán, Marine Le Pen i Giorgia Meloni, rodzi pytania o motywacje polityków tej frakcji. Współpracując z przedstawicielami skrajnej prawicy, delegacja PO-PSL ukazała nie tylko brak spójności w swoich deklaracjach, ale i gotowość do tworzenia koalicji, które jeszcze niedawno uznaliby za nie do przyjęcia. Oczywiście, sojusz ten ma swoje uzasadnienie w kalkulacjach politycznych – szukają oni wrogów ideologicznych wśród europejskich liberałów, a ich interesy zbieżne są z konserwatywnymi wartościami, które można odczytać jako próbę minimalizacji wpływów prokobiecych postulatów na polską scenę polityczną.
Konserwatywni politycy PO wydają się być bardziej zainteresowani utrzymaniem swojej pozycji na arenie międzynarodowej i zachowaniem bliskich relacji z konserwatystami niż faktycznym wsparciem praw kobiet. Tego rodzaju sojusze pokazują, że są gotowi poświęcić wiele, byleby uniknąć sytuacji, w której mogliby zostać zmuszeni do zajęcia wyraźnego stanowiska w sprawach aborcji czy praw kobiet.
Zdrada kobiet – koalicja rządząca i ich stosunek do obywateli
W wyniku swojego głosowania, eurodeputowani PO nie tylko zdradzili kobiety, które reprezentują, ale także zhańbili się na arenie międzynarodowej. Zawierając taktyczne sojusze z ugrupowaniami o ekstremistycznych poglądach, postawili się na równi z politykami, którzy od lat znani są ze sprzeciwu wobec równości płci i wolności jednostki. Co więcej, decyzja PO pokazuje, że są gotowi do współpracy z PiS-em, który jest dobrze znany ze swoich działań przeciwko prawom kobiet w Polsce.
Sojusz PO z partiami, które otwarcie wyrażają skrajnie prawicowe poglądy, wywołuje oburzenie. W ten sposób zdradzają swoje wyborczynie, które niejednokrotnie wsparły ich w nadziei na zmiany i lepszą przyszłość. Po raz kolejny pokazuje się, że liczą się dla nich jedynie korzyści polityczne, a prawa kobiet są jedynie narzędziem do gry politycznej.
Czy PO nie nauczyło się niczego od PiS?
Decyzja PO, by głosować przeciwko debacie o aborcji, pokazuje, że niewiele nauczyli się oni na błędach swoich poprzedników. PiS wielokrotnie ponosił konsekwencje swojej polityki wobec praw kobiet, które przyczyniały się do wzrostu poparcia dla ruchów prokobiecej opozycji. A teraz, gdy PO miało szansę wyrazić swoje poparcie dla kobiet i pokazać, że różnią się od PiS-u, postanowili inaczej. Pokazuje to ich brak zdolności do przewidywania skutków swoich działań.
Decyzja PO to nie tylko błąd polityczny, ale również znak, że zlekceważyli wartości, które dla wielu Polek są fundamentalne. W obliczu rosnącego oburzenia społecznego i ruchów prokobiecych w Polsce, to głosowanie mogło stanowić okazję do pokazania, że partia dąży do zmian. Niestety, podjęli oni decyzję, która najprawdopodobniej będzie ich kosztować kolejną kadencję.
Koncertowy „fakap” na międzynarodowej scenie
Decyzja PO była jak koncertowy „fakap” na arenie międzynarodowej. To głosowanie ujawniło ich rzeczywiste priorytety i pokazało, że mimo pięknych słów, ich działania są w opozycji do tego, co głoszą. Polska scena polityczna po raz kolejny ukazuje, że prawa kobiet są traktowane przez wielu polityków jak karta przetargowa.
Choć PO deklaruje swoje wsparcie dla praw obywatelskich, to w obliczu realnych decyzji ich działania mówią coś zupełnie innego. Koalicja z Orbánem, Le Pen i Meloni to krok wstecz, który może mieć konsekwencje nie tylko na arenie europejskiej, ale także w Polsce. Z każdym takim posunięciem coraz bardziej odwracają się od swoich wyborców, w szczególności od kobiet, które z nadzieją patrzyły na PO jako alternatywę dla rządów PiS-u.
Podsumowanie
Zagłosowanie przeciwko debacie na temat aborcji w Parlamencie Europejskim jest jasnym znakiem, że PO-PSL gotowe jest na kompromisy z wartościami, które jeszcze do niedawna deklarowały jako swoje. Przyłączenie się do sojuszu z przedstawicielami skrajnej prawicy jest jednak nie tylko zdradą kobiet, ale także zdradą wartości, które miały odróżniać ich od PiS-u. Czy taka polityka może przysporzyć im wyborców? Jest to wątpliwe, ponieważ ich działania pokazują brak szacunku dla wyborczyń, których prawa traktują jako temat niewygodny i poboczny.
Jest to kolejny przykład, że PO nie potrafi wyciągać wniosków z błędów przeszłości i powtarza te same błędy, które popełnił PiS. Trudno przewidzieć, jakie będą dalsze konsekwencje tego głosowania, ale jedno jest pewne – to zdrada wartości i kolejny krok w kierunku alienacji od swoich wyborców.
Co o tym myślisz? Skomentuj!