W świecie pełnym niespodzianek, nierzadko zdarza się, że postacie znane z zachowawczości i powagi, potrafią nas zaskoczyć. Tak właśnie stało się ostatnio z papieżem Franciszkiem, który podczas zamkniętego spotkania z włoskimi biskupami, użył niezwykle ostrego określenia pod adresem homoseksualistów w seminariach. Włoski portal Dagospia donosi, że papież posłużył się słowem „frociaggine”, które w wolnym tłumaczeniu można by przetłumaczyć jako „pedalstwo”. Cóż za wyrafinowany dobór słownictwa, Wasza Świątobliwość!
Podczas spotkania z około 200 biskupami z Konferencji Episkopatu Włoch, papież Franciszek nie tylko zaapelował o większą selekcję kandydatów do seminarium, ale i wyraził swoje zdanie w sposób, który wywołał lawinę kontrowersji. „Gejostwo”, jak to określił, stało się nagle głównym problemem w kościelnych dyskusjach. Watykaniści z niedowierzaniem odnotowują, jak daleko przeszedł od swojej wcześniejszej, szeroko komentowanej wypowiedzi: „Kim jestem, by oceniać homoseksualistów?”
Człowiek mógłby pomyśleć, że papież, znany ze swojej otwartości i integracyjnego podejścia, tym razem pozwolił sobie na język, który bardziej przystoi zatwardziałemu konserwatyście. I oto mamy, papież Franciszek, w całej swojej nieskalanej mądrości, uznał, że wulgarne określenie „pedał” będzie najlepszym określeniem, by wyrazić swoje niezadowolenie z obecności homoseksualistów w seminariach.
@osiemtrzy.pl Papież Franciszek kiedy musi użyć słowa “gej”.#papiez #franciszek #pope #gay ♬ dźwięk oryginalny osiemtrzy
A teraz, niczym aktor w kiepskim dramacie, pojawiają się przeprosiny. W oświadczeniu przekazanym dziennikarzom, dyrektor biura prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni, zapewnił, że papież „nigdy nie zamierzał obrażać ani wypowiadać się w sposób homofobiczny”. Oczywiście, bo kto mógłby przypuszczać, że takie słowa mogłyby zostać odebrane jako obraźliwe?
Wygląda na to, że papież Franciszek, ten sam, który kiedyś zaskoczył świat swoją otwartością i tolerancją, teraz postanowił zaskoczyć nas swoją… brakiem znajomości włoskiego? Bo przecież nie może być tak, że znał znaczenie słowa, którego użył. Być może Watykan powinien zainwestować w słownik, żeby podobne „nieporozumienia” nie miały miejsca w przyszłości.
I tak oto, w epoce, w której każdy krok i słowo papieża są bacznie obserwowane przez media i wiernych, Franciszek zalicza kolejną wpadkę. Czy to naprawdę możliwe, że głowa Kościoła katolickiego nie znała znaczenia słowa, które użyła? A może to tylko sprytna strategia, by wzbudzić sensację i przyciągnąć uwagę mediów?
Cokolwiek by to nie było, jedno jest pewne – papież Franciszek po raz kolejny pokazał, że potrafi nas zaskoczyć. I choć przeprosiny padły, a Watykan stara się złagodzić sytuację, pozostaje pytanie, czy to tylko chwilowy lapsus, czy może sygnał głębszych zmian w podejściu do kwestii homoseksualizmu w Kościele?
Wszystko to sprawia, że zastanawiamy się, co przyniesie przyszłość i jakie kolejne niespodzianki szykuje nam papież Franciszek. Może następnym razem usłyszymy, że nie znał znaczenia słowa „tolerancja”? Czekam z niecierpliwością.